15.05.2014 – 03.06.2014 Francja, Irlandia i Wielka Brytania


Hi folks!!!


Trwa jeszcze kompletowanie zdjęć i nagrań, więc jest czas na parę słów.
Późnym popołudniem, 3 czerwca wróciliśmy do domów po pokonaniu 7305 km. Zajęło nam to 19 dni.
Podczas całego wyjazdu (wręcz niewiarygodne i pewnie miało kto uwierzy), tylko raz złapał nas deszcz trwający 2 godziny.
Odmiennie od innych relacji, tym razem podziękujemy za to, co nas spotkało. Z góry przepraszamy za zbyt częste powtarzanie tego czasownika.

…na wstępie dziękujemy rodzinom z Niemiec (VII) i Belgii (IV) za ugoszczenie nas w swoich domach podczas dojazdu; naturze za stworzenie plaż Calais, Dieppe, przylądków Gris-Nez i Black-Nez, za przepiękne widoki w Fecamp i Etretat, ujścia Sommy.
Dziękujemy pewnemu Algierczykowi, który ukradł tylko kamerę, pozostawiając na szczęście kask i za odnaleziony portfel oraz po wielokroć kluczyki od motocykla. Dziękujemy za poświęcenie żołnierzy walczących na plażach Normandii.
Serdeczne podziękowanie pewnej uroczej barmance z kawiarenki w Le Mont Saint Michel za poczęstowanie nas piwem w cenie 9 Euro; później za wąż do spuszczania paliwa i Polaków w McDonaldzie. Dziękujemy za brak policjantów i innych przeszkód, które umożliwiły nam jazdę pod prąd i dramatyczny rajd po Cherbourgu aby zdążyć na prom do Irlandii. Dzięki polskiej obsłudze na promie za wciśnięcie nas do 4-osobowej kabiny. Za przerażająco wąskie drogi prowadzące do wzgórz Wicklow. Dziękujemy kierowcy białego busa, który po bliższym spotkaniu z Rocketem oddalił się szybciej, niż sam motocyklista.
Dziękujemy francuskiej obsłudze pewnego hostelu w Dublinie za (mamy wielką nadzieję!!!!) niezłapanie żadnego świństwa w ich pomieszczeniach; Irlandczykom za niesamowity klimat w knajpach i ich kultowego Guinness`a. Naszym przodkom za wybudowanie Newgrange, czy później Stonehenge.
Dziękujemy pewnemu małżeństwu z Cushendall za ciepłe przyjęcie, pomoc w naprawie motocykla i smaczne śniadanie. Dziękujemy ponownie naturze za stworzenie wybrzeża Antrim oraz Grobli Olbrzyma; wynalazcom i degustatorom za PORTÓJNĄ destylację Bushmills`a 😉 pewnym budowniczym, którzy pozostawili parszywy próg w jednym z domów pod Derry, Kaśce za pyszny obiad i koleżance z pracy za przepis na cytrynówkę.
Serdeczne podziękowanie dla Brandona wraz z rodziną oraz całego Blue Knights Ireland I za ciepłe przyjęcie, ugoszczenie, burgerowe barbecue, gry w piłkarzyki i bilard oraz oprowadzenie po zamkach otaczających Limerick, Klifach Moheru, rajdach motocyklami po plaży i Ring of Kerry.
Wielkie podziękowania dla pewnej irlandzkiej kapeli w Killarney za fantastyczną muzykę i klimat stworzony w tamtejszej knajpie, zaś później DJ`owi, który nadawał na podobnych falach 😉 Obsłudze dyskontów Spar za grille jednorazowe; Jameson`owi za ponownie POTRÓJNĄ destylację 😉
Ogrom wdzięczności dla Klaudii, Rafała i Daniela z Manchester za przyjęcie pod dach, ugoszczenie, serdeczność i rodzinną atmosferę. Starożytnym (nie do końca wiadomo, którym) za podwaliny piłki nożnej, zaś żyjącym obecnie fanatykom za stworzenie gigantów Manchester United i Liverpool F.C.
Nie można także pominąć znajomego, który zaprezentował nam nocne życie metropolii w zapierającej dech „urokliwej” Village (i to na tyle 😉 w tym temacie)
Dzięki także za Robin Hooda, który miał przyjemność spotkać Małego Johna na mostku w lasach Sherwood, za nieobecność właściciela pewnego motocykla i za cierpliwość gościa w hostelu w Bath, który bez słowa (do czasu) znosił kolejne długie Polaków rozmowy 😉
Słowa uznania dla personelu hotelu w Antwerpii za uczciwość i odnalezienie jednego z naszych telefonów.
Dziękujemy również za twardą tylną oponę w Triumph`ie, woskującego buty LT`ka, tym razem niebiorącego oleju ADV i Hodnę za to, że można na niej polegać, a także Opatrzności, która pozwoliła nam wszystkim bezpiecznie dotrzeć do domów.
Dzięki także wynalazcom za telefony komórkowe, gdyż jak się okazało nie służą tylko do telefonowania.…

… a teraz odrobinę dziegciu w beczce … Guinness`a … nie zrozumieliśmy, dlaczego jeżdżą lewą stroną i tym bardziej nie posiadają jednego kranu, tylko oddzielne z ciepłą i zimną wodą oraz te sznurki z sufitów. Nie rozumiemy także, czym kierowali się tworząc tak wysokie koszty funkcjonowania oraz zamykają knajpy już o 2 w nocy.

UWAGA!!! – na Belgów policjantów mówiących po angielsku – potrafią wprowadzić w błąd w sprawie „niskich” cen hotelowych!

APEL!!!! – Jeżeli ktokolwiek, kiedykolwiek, jakkolwiek, gdziekolwiek, od kogokolwiek posiądzie wiedzę, gdzie położona jest knajpa „F R I D G E” w Killarney, proszony jest o niezwłoczne przekazanie adresu nie kierując się kosztami, porą dnia, formą dostarczenia informacji i innymi konsekwencjami!!

Kaśce, Krzyżykowi, Kaji oraz Dzidkowi szczególne słowa wdzięczności za pomysł, upór w realizacji, wyrozumiałość, cierpliwość i stworzenie niesamowitej atmosfery w podróży!!!


THE END